Botwinka…. zdarzyło się, że z Pasztecikami…

Każdy ma jakieś tkwiące w głowie, zakorzenione z dzieciństwa reminiscencje. Ja mam ich wiele i niekiedy nie dają mi spokoju. Może być to rosół z prawdziwej kury, jajecznica ze świeżych jaj na maśle, czy solone rydze smażone na kotlinie. Nawet tarte, świeżo rwane wiśnie z cukrem. Tak samo znajduję botwinkę, którą z uporem maniaka karmiła mnie moja Babcia. Wiecheć buraczanych nowalijek, kilka łyżek masła, kwas buraczany i coś tam do smaku, byleby śmietaną ruszyć lekko. I taka oto reminiscencja mnie dzisiaj napotkała….


Botwinka …

Składniki:

Półtora litra wody
Pęczek świeżej, jędrnej botwinki
100g masła
100 ml kwasu buraczanego (może być kupny)
Sól , pieprz do smaku i kilka łyżek śmietany do zabielenia
Dla chętnych koperek

Przygotowanie:

W garnku gotuję lekko osoloną wodę. Gdy wrze wrzucam obrane i pokrojone w talarki buraczki i poszatkowane na drobno liście buraka. Dodaję masło i gotuję dwadzieścia minut. Dodaję kwas buraczany, odrobinę pieprzu, sól (jeśli jest potrzebna) i gotuję jeszcze pięć minut. Na sam koniec zabielam hartowaną wywarem śmietaną. Ot i cała impreza.

A że trafiła mi się w lodówce nie zjedzona, dobrej jakości kiszona kapusta, postanowiłem okrasić botwinkę pasztecikami. Co z kolei budzi reminiscencje wigilijne, ale bezsprzecznie do jakiejkolwiek wersji czerwonego barszczu pasuje.

Więc paszteciki…

Składniki:

Pól kilograma kiszonej kapusty
Szklanka ciepłego mleka
20g świeżych drożdży,
Dwie szklanki mąki pszennej
Dwa jajka
Sól
Do posypania kminek, sezam, lub mak

Z farszem kłopotu nie ma żadnego:

Poszatkowana kapusta ląduje z listkiem laurowym i zielem w wodzie. Gotuję ją około godziny – mięknie przyjemnie i traci goryczkę. Można ją nieco posłodzić. Następnie odcedzam i studzę.

Ciasto jest prawie tak samo proste:

W szklance ciepłego mleka rozrabiam drożdże z łyżeczką mąki i szczyptą cukru. Zostawiam na dziesięć minut, niech pracują. Następnie przesiewam do miski mąkę, wbijam jako i z drożdżowym zacierem wyrabiam jednolite ciasto. Tradycyjnie zostawiam na pół godziny do wyrośnięcia.

Wyrośnięte ciasto dzielę na trzy części i wałkuję placki mniej więcej półcentymetrowej grubości. Zawijam w nie farsz i tnę rulony na paszteciki szerokości około ośmiu centymetrów. Pozostawiam je na piętnaście minut w spokoju na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Po tym czasie smaruję je rozbełtanym jajkiem i posypuję kminkiem, makiem, lub sezamem (dziś był sezam) i piekę przez pół godziny w temperaturze 180 stopni.


Paszteciki w towarzystwie botwinki odnalazły się wyśmienicie, smacznego :-)



Komentarze